sobota, 24 maja 2014

Termiczna zalotka - Oriflame , recenzja

Dzięki kuracji olejkiem rycynowym, moje rzęsy znacznie się wydłużyły i pogrubiły. Do pełni szczęścia brakuje im więc tylko podkręcenia. Zazwyczaj używałam sporadycznie zwykłej zalotki, jednakże nie byłam w stanie przy jej użyciu uzyskać nigdy efektu "WOW",  a do tego podkręcenie było chwilowe - rzęsy prostowały się w czasie dnia.

Ostatnio mama sprezentowała mi termiczną maskarę Oriflame. Byłam początkowo do niej negatywnie nastawiona, myślałam że to taki bezużyteczny gadżet, no ale spróbowałam, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.


Zalotkę dostajemy w pudełeczku z dołączoną instrukcją użytkowania. Po włączeniu zalotki, zapala się zielona lampka ON. Musimy odczekać ok. 15 sek aby zalotka nagrzała się - poinformuje nas o tym zmiana koloru czerwonego silikonowej poduszeczki na białą. Wówczas zalotka jest gotowa do użycia. 
Aby złapać rzęsy, należy przesunąć do góry zieloną dźwignię. Przechodząc od brzegu powieki, zaciśniętą zalotkę pozostawiamy na rzęsach przez około 10 sek. Ciepło na powiecie jest odczuwalne, ale temperatura nie jest na tyle duża, aby się poparzyć.

Efekt podkręcenia jest dla mnie zadowalający, a co najważniejsze - podkręcenie jest bardzo trwałe.
Użytkowanie jej nie przysparza żadnego dyskomfortu czy bólu, a do tego jest dosyć solidnie wykonana. Zasilana jest dwoma bateriami AA (nie stanowią wyposażenia zalotki).
Przed i po użyciu zalotki

W promocji zalotka kosztuje bodajże 9,90zł. Myślę, że w tej cenie możną ją brać bez zastanowienia. Polecam ją osobom, którym zależy na mocnym i trwałym podkręceniu, ale nie nabrały jeszcze wprawy w użytkowaniu zalotki mechanicznej.


wtorek, 22 kwietnia 2014

TOŁPA botanic, białe kwiaty - Orzeźwiający tonik-mgiełka 2 w 1 - recenzja

Biel - symbol delikatności i niewinności. Firma Tołpa stworzyła tonik w wygodnej formie mgiełki, na bazie białych kwiatów, którego celem jest delikatne tonizowanie, nawilżenie i odświeżenie cery.

Opis producenta: 
Tonik-mgiełka ma subtelny zapach i działa na dwa sposoby: tonizuje skórę i przyjemnie orzeźwia. Nawilża, przywraca świeży wygląd i fizjologiczne pH. Może być stosowany na makijaż do odświeżania twarzy w ciągu dnia.

Według producenta przeznaczony on jest dla każdego rodzaju cery.

Skład :
torf tołpa.®, ekstrakt z białych płatków róży stulistnej, jaśminu i stokrotki, woda różana


Minimalistycznie, ale treściwie. Na odwrocie buteleczki można również znaleźć informacje, że produkt nie 

zawiera całego zła typu : parabeny, PEGi, silikony, parafina, sztuczne barwniki.




Moja opinia:

Skuszona przyjaznym składem, ochoczo zakupiłam i zaczęłam używać toniku. Stwierdziłam, że jedyne 

ryzyko jakie może wiązać się z użytkowaniem tego produktu to alergia na naturalne składniki aktywne, ale 

jako że hydrolatów już używałam i nie zauważyłam niepożądanych reakcji ze strony mojego ciała to mogę      
spać spokojnie. Na szczęście moje gdybania okazały się prawdziwe - produkt nie powoduje zaczerwień czy

nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia cery. Spryskuję buzię rano po myciu kilkoma pompkami, a nadmiar         
rozprowadzam wacikiem. Mgiełka pachnie przyjemnie i odświeżająco. Zapach nie jest, czego się 

obawiałam, typowo różany. Pompka działa sprawnie, nie zacina się i pozwala precyzyjnie dozować tonik.  

Buzia w istocie, jest odświeżona, a pory zwężone. Mam nadzieję, że będzie się świetnie sprawdzać i 

przynosić ukojenie podczas letnich upałów. Spryskanie twarzy, na której nałożony jest podkład, odrobiną 

toniku z odległości wyciągniętej ręki, nie powoduje naruszenia makijażu. Polecam!


czwartek, 10 kwietnia 2014

DENKO marzec 2014


1. Balea Oil Repair Spulung 

Odżywka popularna i lubiana w blogosferze. W moim przypadku również się sprawdziła. Co prawda stosowana solo po myciu włosów nie powodowała spektakularnych efektów, ale dobrze nadawała się do emulgowania oleju, czy do mycia metodą OMO jakie pierwsze O. Nie puszyła włosów i była bardzo wydajna. Skład przyzwoity i cena śmiesznie niska. Warto się w nią zaopatrzyć. Kupię ponownie.

2. Balea Maska Jogurtowa

Lubię saszetkowe maski do twarzy z Balei. Bez przynajmniej jednej w koszyku nie wyjdę ze sklepu. Ostatnim razem mam "fazę" na wszystko co truskawkowe, więc wybór padł na truskawkową maseczkę do twarzy. Ale uwaga, to nie jest zwykła maseczka. Przed pierwszym użyciem, nie przeczytałam jak ją stosować (założyłam, że tak jak zwykłą maskę - czyli nakładam na twarz na 15 min. i zmywam). Dopiero później przeczytałam, że maskę nakłada się na umytą twarz i nie zmywa jej, jedynie przemywa tonikiem nadmiar, który nie wsiąkł w cerę. Więc jest to bardziej krem niż maska. Zapach ma dziwny - słodki, nie przypominający truskawki. Bo zastosowaniu zgodnie z zalecaniami producenta, czułam, że cały czas mam "coś" na twarzy, więc i tak umyłam twarz. Dziwny produkt, nie kupię ponownie.

3. Krem Lirene Design Your Style, 20+

Krem chyba już nie jest dostępny w sprzedaży. Nie widzę go w sklepach, zamiast niego został chyba wprowadzony krem 20+ z serii "youngy". Dostałam go sporo czasu temu od znajomej. Ładnie pachnie, formuła jest lekka, nie ma parafiny w składzie. Na drugim miejscu jest gliceryna, trochę silikonów. Co było dla mnie najistotniejsze - posiada SPF 15. Sprawdzał się jako krem pod makijaż, nie rolował się, buzia była wygładzona. Lekki, rzekłabym - nieszkodliwy, krem na dzień. Nie spowodował u mnie wysypu niespodzianek. Teraz poszukuję kremu, który posiada jakieś składniki aktywne i odżywi moją cerę, poza tym niie widzę go już w sprzedaży, więc nie kupię go ponownie.

4. Soraya Żel do higieny intymnej, odświeżający, kora dębu
Soraya posiada w swej ofercie kilka wersji płynów do higieny intymnej. Skusiłam się na ten z ekstraktem z kory dębu, ponieważ wiele naczytałam się ostatnio o jego zbawiennym działaniu. Kora dębu działa antyseptycznie, wykazuje aktywność przeciwko gronkowcom, wirusom, nawilża, łagodzi podrażnienia, poprawia stan naczyń krwionośnych. Nie żałuję swojej decyzji - płyn ma przyjemny zapach, nie podrażnia, pieni się przyzwoicie, daje odczucie świeżości. Do tego posiada wygodny aplikator - pompkę i jets mega wydajny. Z pewnością kupię ponownie.

5. Odżywka Garnier Ultra Doux Awokado i Masło Karite

Ta odżywka prawidziwym klasykiem gatunku i chyba nikomu nie trzeba jej przedstawiać. Łatwo dostępna, dosyć tania, świetna drogeryjna odżywka. Stosowałam ją na kilka różnych sposobów, sprawdza się nawet solo po myciu. Eliminuje puszenie, dociąża włosy (ale nie obciąża), wygładza i nawilża. Ładnie pachnie, ma gęstą, treściwą konsystencję. Na pewno kupię ponownie.

6. Suchy szampon do włosów Isana

Robi to, co ma robić, czyli przedłuża świeżość włosów. Moim skromnym zdaniem pachnie nieładnie i intensywnie. Zapach utrzymuje się na włosach długo, wgryza się często w perfumy. Ale jako że używam go tylko w wyjątkowych sytuacjach, nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Jest dużo tańszy niż szampony z Batiste. Kupiłam już następne opakowanie i to w promocji, zapłaciłam za niego 5zł. Za taką cenę, jestem w stanie przeżyć ten zapach ;)

7. Mydło Biały Jeleń, Pollena

Bardzo fajne mydełko. Jest bezzapachowe i dobrze myje. Pieni się przeciętnie, ale w niczym to produktowi nie ujmuje, bo nie przeszkadza jakoś w myciu. Nie wysusza dłoni. Kupię ponownie.

8. Tołpa Dermo Face, Koncentrat korygujący

Uwielbiam go! Produkt, który naprawdę działa. Gdy tylko zobaczyłam, że zaczyna mi się coś robić na twarzy, albo gdy coś umknęło mojej uwadze i przybyło w nocy, nakładałam punktowo produkt na niedoskonałości przed spaniem. Następnego ranka, niedoskonałości były zmniejszone, mniej "wypukłe", wygojone. Polecam, kupię ponownie.

9. Szampon Barwa Jajeczny, regenerujący z kompleksem witamin

Używałam go średnio raz na tydzień (do mycia codziennego staram się używać szamponów bez SLS w składzie). Szampon bardzo dobrze myje włosy, niestety kiepsko się pieni i musiałam go dosyć sporo używać. Na plus przemawia fakt, że nie posiada substancji oblepiających  w składzie. Nigdy nie miałam po jego użyciu wrażenia nie domycia włosów. O dziwo, pachnie całkiem przyjemnie, choć z początku odstraszało mnie to jajko :) Ma niby proteiny w składzie, ale nie wierzę zbytnio w ich działanie, biorąc pod uwagę fakt, że szampon działa na włosach krótko. Produkt jest bardzo tani i wykonuje swoje zadanie. Będę kupowała szampony z Barwy, mam ochotę przetestować wszystkie. Jako jego zamiennik zakupiłam szampon tatarakowo-chmielowy.





środa, 26 marca 2014

Recenzja: Balea odżywka nabłyszczająca, figi i perła

Ostatnio na swej drodze pielęgnacyjnej i kosmetycznej spotykam same buble. Ach, ciężko w tych czasach znaleźć prawdziwą perełkę, którą mogłabym Wam polecić z czystym sercem. Ale o to jest, udało się - Balea Feige und Perle to moje nowe włosowe odkrycie.
Odżywka znajduje się w 300ml opakowaniu, które stoi "na głowie". Stylistyka opakowania charakterystyczna i typowa dla DM'u. Póki w opakowaniu znajduję się 3/4 jego objętości, produkt dozuje się nieźle. Pod koniec wydobycie go jest trochę problematyczne, ale wystarczy odkręcić zatyczkę, aby wyskrobać resztkę. 
Według producenta, jest to odżywka nabłyszczająca.
Łatwe rozczesywanie i elastyczność: Balea Seidenglanz Spülung Feige + Perle z formułą przeczesywania włosów nadaje włosom matowym i bez połysku fascynujący połysk i wyczuwalnie większą gładkość. Włosy stają się zdecydowanie bardziej wyraziste. Każdego dnia.
- specjalna formuła pielęgnacyjna z ekstraktem z figi i perły nadaje połysk Twoim włosom,
- kompleks odbudowujący z witaminą B3 i prowitaminą B5 sprawia, że włosy są gładsze,
- bardzo łagodna receptura bez silikonów. 

Dlaczego skusiłam się na tę odżywkę? Sięgnęłam bez wahania po nią, głównie dlatego, że nie ma silikonów. Odkąd polepszyła się kondycja moich włosów, bezsilikonowa pielęgnacja bardzo im sprzyja.
Skusiło mnie również zapewnienie nabłyszczenia, ponieważ moim włosom często brakuje blasku, który ciężko uzyskać po wyeliminowaniu z pielęgnacji silikonów. No i wiadomo - cena. Produkty Balea w regularnych cenach w drogerii są taniutkie. Grzechem byłoby nie spróbować.
SKŁAD
Odżywka ma prosty skład, mocno emolientowy. Zawiera na trzecim miejscu w składzie behentrimonium chloride, więc przypuszczam że może sprawdzić się w metodzie mycia włosów odżywką. Znajdziemy również panthenol, glicerynkę no i gdzieś pod koniec - faktycznie, ekstrakt z figi i hydrolizowany proszek perłowy oraz sól morską.  Moje włosy zazwyczaj źle reagują na dużą dawkę panthenolu i gliceryny. W tym składzie jest zachowana dla nich idealna proporcja między wyżej wymienionymi humektantami, a emolientami.

Nie ma zastrzeżeń co do konsystencji - jest w sam raz. Bardzo podoba mi się zapach, taki owocowo-perfumowy. Ewidentnie przyjemny dla nosa, utrzymuje się na włosach podczas dnia.

Odżywkę nakładam zazwyczaj jako trzeci element układanki, tzn. gdy już spłukam szampon i maskę, nakładam ją na kilka - kilkanaście minut. Stosuję ją również na długość, na naolejowane włosy, podczas ich mycia. W obu przypadkach sprawdza się rewelacyjnie. W pierwszym sprawia, że włosy są wygładzone i błyszczące (różnice widać już podczas spłukiwania odżywki, powodują "mokrą taflę"). Dobrze emulguje oleje, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, abym miała po jej użyciu włosy niedomyte na długości (co niestety zdarzało się przy innych odżywkach).

Słowem podsumowania : Jeśli Waszym włosom brakuje blasku, walczycie z tendencją do puchu i brakuje wam wygładzenia - fioletowa odżywka Balei jest stworzona dla Was.

wtorek, 18 marca 2014

Recenzja : Aussie Miracle Moist conditioner


Ponad pół roku temu odstawiłam na dobre wszelkie kosmetyki pielęgnacyjne i myjące do włosów, zawierające w składzie silikony.
Na początku było ciężko, włosy się bardzo buntowały. Ale zaciskałam zęby i chodziłam z szopą na głowie. Teraz jest już duużo lepiej, chociaż do ideału im sporo brakuje. Wczoraj zatęskniłam za "efektem WOW" na włosach, więc co by sobie humor polepszyć - sięgnęłam po silikonową odżywkę, której producent gwarantuje "cudowne wygładzenie", którego tak bardzo pragnę. Informacje na etykiecie Aussie Miracle Moist sugerują również obecność olejku makadamia i przeznaczenie produktu dla włosów suchych i zniszczonych, "lekko nieszczęśliwych".

Miał być australijski słodki sen...a okazało się?



Odżywka mieści się w 250ml buteleczce. Aplikator posiada zatrzask chroniący przed niechcianym wylaniem produktu. Odżywkę należy wydobyć poprzez naciskanie opakowania, buteleczka szybko się deformuje i wygina. Prosta i ładna szata graficzna.

Do konsystencji nie mam zarzutu, żelowy glutek świetnie nadaje się do nakładania i rozprowadzania po włosach. Zapach na pewno nie należy do tych naturalnych, jest dosyć intensywny, początkowo pachnie owocową gumą to żucia, po czasie robi się coraz mniej przyjemny dla nosa, typowo chemiczny.
Działanie: Produkt nałożyłam na umyte i mokre włosy na ok.30 min. Podczas zmywania produktu odczułam że włosy są śliskie i gładkie. Odsączyłam nadmiar wody w koszulkę bawełnianą i pozostawiłam włosy do wyschnięcia. Przyznam, że nie takiego efektu na włosach się spodziewałam.
Zamiast blasku i odżywienia, ujrzałam spuszone włosy na długości. Końcówki były suche i szorstkie. Miałam problem z rozczesaniem włosów TT.

Skład : Aqua, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimetyhyloamine, Stearyl Alcohol, Quaterinium-18, Benzyl Alcohol, Cetaryl Alcohol, Hydroxypropyl Guar, Parfum, Bis-Aminopropyl Dimethicone, Olelyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Citric Acid, Polysorbate 60, EDTA, Limonene, Magnesium Nitrate, Aloe barbadensis Leaf Juice, Macadamia Seed Oil, Cl 19140, Methylchloroisothiazolimone, Magnesium Chloride, Methyliosothiazolinone, Cl 17200, Ascorbic Acid, Sodium Benzoate, Sodium Sulfite, Potassium Sorbate.

W składzie znajdują się przede wszystkim związki filmotwórcze i konserwanty (wiele z nich to alergeny). W drugiej połowie składu znajdziemy olej z liści aloesu, a za nim olejek makadamia.
Podsumowując : Liczyłam na to, że będzie to fajny, silikonowy wygładzacz. Niestety, na moich włosach nie sprawdził się w ogóle. Nie nazwałabym go nawilżającym cudem, a raczej cudem marketingu. Jego cena jest zbyt wysoka, niewspółmierna do działania. Albo ten kosmetyk jest bublem, albo po prostu przestały mi służyć silikony. Czy to możliwe żeby poprzez pielęgnację zmniejszyła się porowatość włosa? Jeśli złe działanie kosmetyku na włosach to zasługa dobrej kondycji moich włosów to nawet mnie to cieszy, aczkolwiek żałuję wywalonej kasy i zastanawiam się co z nim teraz zrobić. 

Czy używałyście tej odżywki? Jak sprawdziła się u Was? 

piątek, 14 marca 2014

Moc tkwi w kiełkach!

Na dworze pachnie wiosną i za trochę ponad miesiąc Wielkanoc. Sadzicie z tej okazji rzeżuchę? Tak swoją drogą, to nie wiem czy to "wiosenna" tradycja czy typowo wielkanocna. W każdym bądź razie zawsze rozplanowywałam wysiew tak, abym mogła na świątecznym stole postawić bujnie wyrośniętą rzeżuchę. Do niedawna robiłam to całkiem bezwiednie, bo tak - bo to symbol i tradycja. Bo mama tak robiła. Jednak od kiedy zgłębiłam się w temat kiełkujących nasionek i dowiedziałam się ile dobrodziejstw są nam w stanie zaoferować, przy małym nakładzie pracy - zakupiłam kiełkownicę i zostałam amatorem kiełków i zapalonym hodowcą :)
 kiełki lnu 
Nasionko, to forma przetrwalnikowa. Magazynowane są więc w nim mikroelementy, białka i witaminy. Spożywanie samych nasion na wiele się jednak nie zda, bo nasz organizm słabo przyswaja je w tej formie i zostają w większości wydalone przez organizm. Za to jeśli zapewnimy im odpowiednią temperaturę, słońce i wodę, kiełki zaczną rosnąć i uaktywnią się enzymy odpowiedzialne za rozkład białek i węglowodanów na substancje proste. Dzięki temu, spożywając kiełki dostarczamy organizmowi składniki odżywcze w formie przyswajalnej.
Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów nasion, nadających się do kiełkowania. Wśród nich znajdują się np. wcześniej wspomniane kiełki rzeżuchy (witamina C,B i K), lucerny (fitoestrogeny, wit.A,B,E; żelazo, wapń), rzodkiewki (wit.C, PP, cynk, magnez, wapń), słonecznika (cynk,żelazo), soczewicy (kwas foliowy, wit. E, C, fosfor, cynk, miedź), fasoli mung (spora ilość białka, antyoksydanty), kapusty (przede wszystkim wit.C). 

Kiełki kupuję rzadko, ale w "hurtowej" ilości na allegro. Wychodzi taniej, a i wybór jest większy.
Większość kiełków ma pikantny, ostry smak i świetnie nadaje się do urozmaicania sałatek. Można je również dodawać do kanapek. Da się je polubić nie tylko za bogactwo składników odżywczych, ale również ze względu na smak, choć nie wszystkie do smacznych należą. Świetnym przykładem są kiełki lnu - hoduję je i jem głównie ze względu na zawartość NNKT (nienasyconych kwasów tłuszczowych) - nie smakują najlepiej, ale wolę już jeść je w takiej formie, (ew. mocniej doprawić sałatkę), niż pić olej lniany, którego nie znoszę.

Kiełki warto hodować przede wszystkim w okresie jesienno-zimowym, kiedy dostęp do świeżych warzyw i owoców jest mocno ograniczony. Poprzez ich spożywanie dostarczamy organizmowi potrzebnych mu witamin i mikroelementów.
Widziałam w kilku sklepach w sprzedaży nasiona już wykiełkowane i gotowe do spożycia, można w ten sposób zaoszczędzić odrobinę czasu, ale na dłuższą metę jest to interes nieopłacalny, ponieważ są duuużo droższe od ziaren.
Jak hodować kiełki w domu? Możliwości jest kilka : na ligninie, w woreczku, na sitku, albo w słoiku.
Wygodnym rozwiązaniem jest kiełkownica - jest z reguły plastikowa, składa się z kilku pięter, na których wyżłobione są kanaliki dla nasionek oraz syfonów, które umożliwiają przepływ wody między pięterkami. I tak za jednym razem można sadzić kilka rodzajów roślinek. Nadmiar wody z przemycia nasionek, zbiera się na samym dole. Można go wykorzystać jako wodę do podlewania kwiatków.
Rozwinięcie kiełkom zajmuje ok.4-6 dni (w zależności od rodzaju). Kiełki należy raz/dwa razy dziennie podlewać wodą, dbać o dostęp do światła i kontrolować czy ziarenka przypadkiem nie zatkały syfonu (co często mi się zdarza).
Uwaga! W przypadku niektórych gatunków np. rzodkiewki, zdarza się że podczas kiełkowania z nasionek wyrasta biały puszek. Nie należy mylić go z pleśnią. Są to naturalne włośniki. Kiedyś tego nie wiedziałam i wiele nasionek z tego powodu wyrzuciłam.


Hodujecie kiełki? Kupujecie? A może macie jakieś ulubione kiełkowe smaki? 

wtorek, 11 marca 2014

Recenzja : woda perfumowana Beyonce Heat Midnight - wspomnienie letniego wieczoru


Beyonce Heat Midnight to "skondensowane kwiaty", które dostałam na dzień kobiet od TŻa;)

,,W 2012 roku Beyonce wydaje kolejne perfumy sygnowane swoim nazwiskiem. `Midnight Heat` jest bardziej zmysłowy niż poprzednie zapachy z serii `Heat`, emanuje pasją wyczuwalną w powietrzu i zawiera w sobie gorące emocje letniej nocy. W skład bukietu zapachu wchodzą: śliwka z Armenii oraz gwiezdny owoc (karambola). Orchidea, czarne tulipany oraz fioletowe piwonie, stopniowo zmieniają się w orientalną bazę ciepłego bursztynu, drzewa sandałowego i paczuli."


Nuty zapachowe:

nuta głowy: śliwka, gwiezdny owoc (karambola)
nuta serca: orchidea, czarny tulipan, fioletowa piwonia
nuta bazy: bursztyn, drzewo sandałowe, paczula 


Woda perfumowana mieści się w szklanej, fioletowej buteleczce o nieregularnym kształcie, zwężającym się ku ku górze. Prezentuje się dosyć ładnie na półce, pompka jest solidna, nie zacina się i dozuje optymalną ilość za jednym psiknięciem.
Już sama szata graficzna opakowania (stonowane fiolety i odcienie granatu) sugeruje, że jest to wersja wieczorowa. Zapach nie należy z pewności do lekkich, w pierwszym momencie po aplikacji, w nozdrza uderza ogrom słodyczy, który po momencie przechodzi w kwaśną śliwkę. Gdy już na dobre zaadaptuje się na skórze, do głosu dochodzi bukiet kwiatowy czyli orchidea i piwonia. Zapach jest ciepły i zmysłowy. Moim zdaniem słodycz jest w odpowiedni sposób wyważona - początkowo sprawia wrażenie nachalnej, ale po pewnym czasie przechodzi na dalszy plan dzięki ciepłym akcentom bursztynu paczuli i drzewa sandałowego. Jako że jestem wielbicielką słodkich i ciężkich nut zapachowych, używam go na co dzień.  Pomimo, że nuty zapachowe różnią się, fioletowa Beyonce jest dla mnie lżejszą alternatywą dla Lolity Lempickiej.  Nie jest to może typowy letniak, ale wydaje się idealny na letnie, romantyczne wieczory. Niedawno opryskiwałam nadgarstek Beyonce w wersji Heat Rush, Rise oraz Pulse. Muszę przyznać, że Heat Midnight jest najbliższy mojemu sercu. Minusem zapachu jest jego słaba trwałość, dobrze wyczuwalny jest prze około 4-5h, później po zapachu pozostaje jedynie słodkie wspomnienie. 


Ocena : 3,5/5